O godzinie 19 zaczęła się tegoroczna akcja zwalczania komarów na terenie Lublina. Dwie ekipy przystąpiły do oprysków na terenie Ogrodu Saskiego, później przeniosą się do parku Ludowego, skąd do rana powinny dotrzeć do Zalewu Zemborzyckiego. Akcja ma potrwać cztery dni i będzie powtórzona w sierpniu, chociaż na mniejszym terenie.
Urządzenia rozpylające preparat są dość hałaśliwe, ale akcję trzeba prowadzić wieczorami i nocą. Biała mgła unosząca się nad alejkami Ogrodu Saskiego, według zapewnień urzędników jest nieszkodliwa dla ludzi i zwierząt, a zabójcza dla komarów, kleszczy i meszek.
Opryski prowadzone są przez dwie ekipy: jedna rozpyla preparat jadąc czterokołowcem, druga - dwuosobowa - porusza się pieszo.
Z Ogrodu Saskiego obie ekipy mają się przenieść do parku Ludowego, skąd ścieżką rowerową udadzą się nad zalew. - Opryski obejmą w tym etapie ponad 300 hektarów - mówi Józef Piotr Wrona z Biura Miejskiego Architekta Zieleni działającego w strukturach Urzędu Miasta. Na liście miejsc do opryskania są też m.in. wąwozy na Czubach, park Bronowicki, wąwóz na Kalinowszczyźnie, skansen, czy Ogród Botaniczny.
Możliwe, że we wtorek akcję trzeba będzie przerwać, bo niektóre prognozy wskazują na możliwość wystąpienia deszczu, a opryski można prowadzić wyłącznie przy bezdeszczowej pogodzie.
Po zakończeniu akcji urzędnicy sprawdzą na własnej skórze skuteczność zabiegów. Jeśli podczas komisyjnego spaceru na jakimś obszarze komary dadzą im się we znaki, to na tym terenie preparat trzeba będzie rozpylić ponownie. - Zwykle jest tak na około 10 proc. opryskiwanego obszaru - mówi Wrona.
Akcja zostanie powtórzona w sierpniu, ale już na mniejszej powierzchni. - To będzie około 200 ha - zapowiada Wrona i wyjaśnia, że w sierpniu pewne tereny są mniej uczęszczane, jak choćby miasteczko akademickie, i opryski nie są tam aż tak potrzebne jak teraz. Za odkomarzanie płaci miasto, 159 zł za hektar.